Kierunek: Cuenca! |
Tuż przed przyjazdem do Hiszpanii
stwierdziłam, że dalej tak być nie może, że przyjeżdżam tu i
nic nie zwiedzam. Sporządziłam więc listę atrakcji w promieniu
250 km przy pomocy listy UNESCO (chyba powoli trzeba będzie przestać się
nią kierować) i byłam „gotowa”. Oczywiście wciąż nie
zwiedziłam La Lonja w samej Walencji (czekam aż będę miała wolną
niedzielę, kiedy wstęp jest za darmo :p). Nasz wybór padł na
Cuencę, początkowo myśleliśmy o dwudniowym wypadzie, który
miałby nieco większy sens biorąc pod uwagę ciekawe okolice, ale
stanęło na jednym dniu.
Cuenca - katedra |
Casas colgadas - wiszące domy |
Jeden dzień wystarczy na samą Cuencę,
która jest dosyć małym miastem, chociaż może poszczycić się
uniwersytetem (i tym, że jest całkiem ważna biorąc pod uwagę że
– jak podaje wikitravel – znajduje się w środku trzeciego w
skali Europy najmniej zaludnionego obszaru). Znajduje się na
płaskowyżu, temperatury są więc znacznie niższe niż w Walencji
(co dało się poczuć), spadają nawet do -5 stopni! Ale nie ma się
co śmiać. Dla żartu zapytałam się chłopaków, którzy jechali z
nami samochodem, czy przy takich temperaturach dalej robi się
botellon. W styczniu byłam zaszokowana tym, że Esteve jak gdyby
nigdy nic robi go ze znajomymi w Walencji. A tu okazuje się że w
Cuence można i przy -5 stopniach! Ale cóż, Ziemowit Szczerek
pisał, że i na Ukrainie pije się w zimie na ulicy. Bo botellon to
taka domówka, tylko że na dworze. Pije się i gada, policja na
szczęście nikogo za takie wykroczenia nie ściga. W sytuacji, kiedy
Hiszpania świetnie wpisuje się w śródziemnomorski krajobraz
mieszkania z rodzicami do 30-tki/ 35 lat ciężko byłoby urządzać
domówkę w domu. Do tego przez większą część roku na ulicy jest w nocy dość
przyjemnie. A jeśli jeszcze weźmie się pod uwagę, że chyba w
ponad połowie domów nie ma porządnego ogrzewania, to już w sumie
żadna różnica, w śródku czy na zewnątrz. Co nie zmienia faktu,
że dla mnie siedzenie bez ruchu przy 5 stopniach przez dwie godziny
równa się stopniowej przemianie w sopelek.
Cuenca |
Cuenca znana jest przede wszystkim z
wiszących domów, chociaż te najbardziej znane, pojawiające się
na wszystkich zdjęciach, wysunięte poza bryłę... mają tylko
balkony, a w mieście jest wiele innych z wykuszami, sprawiających
wrażenie bardziej wiszących. Tym co robi wrażenie jest położenie
domów – na skarpie, co sprawie, że chociaż kamienica ma trzy
piętra, widok z okna jest niczym z 15 piętra wieżowca. Ponieważ
całe stare miasto jest warte zobaczenia, można w nim spędzić
sporą ilość czasu błądząc uliczkami, znajdując punkty widokowe
i męcząc się nieco, bo albo w jedną, albo w drugą stronę będzie pod górę. Nagrodą są piękne widoki na wiszące domy i
panoramę Cuenci.
Jedną z polecanych atrakcji jest katedra, którą
z uwagi na opłatę obejrzeliśmy przede wszystkim z zewnątrz (za to
wiele razy, przechadzając się tam i z powrotem i wciąż robiła na
nas wrażenie :D).
Żałowaliśmy że nie mieliśmy dwóch
dni, bo Cuenca jest przepięknie położona. Tuż za miastem (a
właściwie już z miasta wychodzi sporo szlaków) zaczynają się
trasy piesze, rowerowe i skałki na których co chwilę zauważaliśmy
przyklejonych amatorów wspinaczki. Podążając dalej za rzeką
Jucar (droga wije się dokładnie tak jak ona, ponieważ wyrzebiła
porządny kanion) można dotrzeć do dwóch ciekawych atrakcji –
Ciudad Encantada (Zaczarowane Miasto) i Nacimiento del Rio Cuervo
(Narodziny – móglby być też początek, ale narodziny brzmią
lepiej – rzeki Cuervo).
Pierwsze (40 kilometrów od Cuenci) to skalne
„miasto” gdzie woda, wiatr i lód uformowały dawne, morskie
wapienie w fantazyjne grzybiaste formy. Drugie (80 kilometrów) to
przepiękne (sądząc po zdjęciach i z opowieści) wodospady.
Wikitravel podpowiada żeby unikać okresów kiedy od dawna nie
padało :p.
ilu wspinaczy jest na zdjęciu ? |
Ciekawa jestem jak wyglądałaby jazda
stopem w tamtych okolicach – my trochę baliśmy się wracać w
ciemnościach, bo na odcinku z Cuenci do autostrady Walencja-Madryt
nie widzi się ani wielu domów ani samochodów.
wspinaczka w Cuence |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz