poniedziałek, 20 kwietnia 2015

Fallas, przede wszystkim fotograficznie

Fallas! Calle Sueca/Literato Azorin
Wyznaczyłam sobie 19 kwietnia jako ostateczny termin napisania posta o Fallas. Po pierwsze, to dokładnie miesiąc od ostatniego dnia Fallas, kiedy płonęły wszystkie rzeźby, a po drugie to ostatni weekend przed kolejnym wyjazdem. Wychodzi z lekką obsuwą, ale czym jest jeden dzień:p.
Moros y Cristianos, Calle Salamanca
Carla, Carlos i Charlie - Exposicion de Ninots
Oficjalnie główne obchody Fallas (święto ku czci świętego Józefa) mają miejsce od 15 do 19 marca, miasto ożywia się już w ostatnią niedzielę lutego podczas otwarcia (Crida), a w rzeczywistości biznes kręci się cały rok. Już 20 marca przed sklepami z materiałami na suknie dla faller ustawiały się długie kolejki, żeby złapać jak najlepszą okazję na kolejny sezon. W okolicach lipca przygotowania nabierają rumieńców, to wtedy – podczas Feria de Julio – mają miejsce wybory Fallery Mayor i jej świty na następny rok. Artistos Falleros natomiast zajmują się budową rzeźb przez cały rok, niełatwo przecież zbudować kilku-kilkunastometrowe konstrukcje (najwyższe mają ponoć 30 metrów!). Tym bardziej zachwyca aktualność wielu prac i krytyka najnowszych wydarzeń politycznych.
Ku mojemu zaskoczeniu, okazało się że Fallas to nie idiotyczne, karykaturalne kukły bez większego przesłania. Za ich pośrednictwem obrywa się każdemu politykowi, grupie społecznej, na światło dzienne wychodzą wszystkie problemy i narzekania mieszkańców Walencji. Dowiedziałam się, że nawet Franco nie zdołał zahamować krytyki której nośnikiem są Fallas. Udało mu się jedynie lekko je schrystianizować przez stworzenie pochodu podczas którego składane są kwiaty ku czci Matki Boskiej, stopniowo tworzące suknię jej kilkunastometrowej rzeźby (i jak dowiedziałyśmy się z Agnieszką, akurat Matka Boska, mimo że kukła jak wszystkie, uchodzi dzięki swej świętości płomieniom). Prawie wszystkie żale i smutki przedstawione w formie fallas symbolicznie pochłania w ostatnim dniu ogień, tylko jedna, mała rzeźba każdego roku ma szansę przetrwać i trafić do Museo Fallero, gdzie przez cały rok można poczuć odrobinę marcowej atmosfery.
Musicie wybaczyć, ciężko było wybrać!


Mówiłam, że każdemu się oberwie!
Ukochane Benimaclet :)
Zwycięska falla El Pilar, widzicie Putina?
Wszystkie walczące o ten przywilej rzeźby zgromaczone są pod jednym namiotem podczas Exposicion de Ninots kilka tygodni przed Fallas, a mieszkańcy mogą oddawać głosy na te, które najbardziej przypadły im do gustu. Są dwie kategorie, tak samo jak na każdym rogu i w każdej dzielnicy w ostatnim tygodniu stawiane są dwie rzeźby, jedna mała, dziecięca, inna duża, skupiająca uwagę, czasem sięgająca kilkunastu/kilkudziesięciu metrów. Na początku marca wystawa jest zamykana, a poszczególne rzeźby z powrotem wkomponowywane w swoje Falle stopniowo rosnące na ulicach.
Ofrenda


Tegoroczne otwarcie Fallas (Crida) dostarczyło mnóstwo radości całemu miastu. Dość nielubiana, pijana w ten wyjątkowy wieczór prezydent Rita Barbera, próbowała mówić po walencjańsku, który ma nie do końca opanowany dzięki czemu powstało hasło tegorocznych Fallas (El Caloret), język mający swój opis na wikipedii ("Ritanio to dialekt języka walencjańskiego, a jedyną osobą posługującą się nim jest Rita Barbera"), a nawet piosenka (w zasadzie to całkiem sporo piosenek, także takich jak Rita ft. Pitbull czy Rita ft. Snop Dogg). To dopiero kariera :).
Po otwarciu, które odbyło się 22 lutego, w kolejną sobotę miała miejsce pierwsza Mascleta. Mascleta to dużo huku i sztuczne ognie w biały dzień, choć są tacy, którzy uważają że to prawdziwa sztuka i muzyka. Dlatego też masclety odbywały się od 28 lutego codziennie o 14:00 do końca Fallas :).
Od kolejnego weekendu, 7-8 marca miasto żyło już tylko Fallas, a każda dzielnica coraz bardziej rozkręcała się organizując koncerty, oficjalne inauguracje dekoracyjnych świateł (po lewej i poniżej :)) czy Moros y Cristianos. Specyficzną atrakcją, której na szczęście mi nie było dane doświadczyć (natomiast Adze i Mattowi tak) była pobudka (desperta). Podczas takiej pobudki zespół każdej dzielnicy wychodzi ramię w ramię z chłopakami rzucającymi petardy i uprzejmie budzi sąsiadów o 7:30 po gorączce poprzedniej nocy.



Kiedy na 16 marca wyznaczony był ostateczny termin postawienia wszystkich rzeźb, w namiotach były już codzienne imprezy (w większości zamknięte, przeznaczone dla komitetów organizacyjnych), a na ulicach gotowano paelle. Codziennie od 15 marca w Jardin de Turia były też pokazy sztucznych ogni ( poza ostatnim dniem, kiedy tego prawdziwego ognia już i tak było wystarczająco). Z tej okazji po północy blokowano kilka mostów w centrum na które od razu wchodziły tłumy ludzi. Ulice w różnych częściach miasta były też blokowane w różnych porach dnia kiedy akurat przechodziły pochody i procesje, a trasy autobusów wariowały. Specjaliści twierdzą że jedynym dobrym środkiem transportu podczas fallas są własne nogi. No, i może metro z którego nasz specjalista nigdy nie korzysta.
Główną procesją jest malownicze, dwudniowe ofiarowanie kwiatów - Ofrenda de flores a la Virgen de los Desamparados, kiedy z każdej dzielnicy idzie pochód z kwiatami. 
Gdyby tego wszystkiego było mało, jak na każdą większą miejską imprezę przystało, towarzyszyła jej corrida. W przypadku Fallas dołączono jeszcze konkurs skoków przez byka, na który udaliśmy się z zaciekawieniem.
Concurso Nacional de Recortes
Wszystkie te atrakcje byłyby cudowne, gdyby akurat podczas tych Fallas nie było najgorszej pogody wszech czasów. Wiał huraganowy wiatr przewracający niektóre, bardziej odkryte rzeźby, co chwilę przechodziły ulewy, a temperatura była dość nieśródziemnomorska. Być może nie widać tego na większości zdjęć, ale uwierzcie - tak było!

Falla calle Grabador Esteve w odstępie kilku minut, a poniżej filmik

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz